Czemu Służebniczki Starowiejskie?

Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej (Congregatio Sororum Servularum Beate Mariae Virginis Immaculate Conceptae) nazywane popularnie: Służebniczki Starowiejskie jest zgromadzeniem zakonnym, habitowym, oddającym się zewnętrznej działalności apostolskiej i dobroczynnej, na prawie papieskim, którego członkinie składają trzy śluby: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa.

Zostało ono założone 3 maja 1850 roku przez bł. Edmunda Bojanowskiego. Zgodnie z duchem i zamiarami Ojca Założyciela celem Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP NP jest: z miłości do Boga umiłowanego nade wszystko i na wzór Jezusa Chrystusa – służenie bliźnim najbardziej potrzebującym pomocy, duchowej czy materialnej, zwłaszcza dzieciom, ubogim i chorym. Najważniejszą reguła naszego życia jest naśladowanie Chrystusa ukazane w Ewangelii.

Dom generalny znajduje się w Starej Wsi, stąd nasza nazwa. Tam stawiałyśmy pierwsze kroki w życiu zakonnym, tam umacniało się nasze powołanie.

Służebniczki Starowiejskie w Polsce i na świecie

W Polsce jesteśmy w czterech prowincjach: przemyskiej, krakowskiej, tarnowskiej i łódzkiej.

W USA  i Afryce (Zambia, Tanzania, Malawi, RPA)  również mamy prowincje, a prócz tego jesteśmy na Ukrainie, na Syberii, na Mołdawii, w Niemczech i w Rzymie.

Czy takie życie ma jakiś sens? Czy to nie marnotrawstwo życia?

Siostra  Joanna wstaje 5.10, od wczesnego rana pochyla się nad Słowem Bożym, modli się we wspólnocie Sióstr  Liturgią Godzin, potem idzie do kościoła na Eucharystię. Po śniadaniu udaje się  do schorowanych i starszych ludzi mieszkających w parafii: posłucha, pomoże się umyć, obejdzie po zakupy, zetrze łzę z policzka, rozgoni samotność, pomodli się z chorym… Potem będzie głosem „niewidocznego dla społeczeństwa”: pójdzie umówić lekarza, załatwić sprawy w urzędzie, zapłacić rachunek, by było na czym podgrzać wodę na herbatę, by do samotności nie dołączyło zimno panujące w pustym domu… Wraca zmęczona, sama też nie jest już młoda. Usiądzie do stołu z Siostrami, które przyszły od swoich „maluczkich”, odpocznie w cieple rozmów, posiłku, wspólnoty. A potem pójdzie do kaplicy, by na paciorkach różańca oddać Matce Bożej radości, cierpienia i smuteczki napotkanych dziś ludzi. Zanim się położy do spania poczyta, zetrze kurz w swoim maleńkim pokoiku, pospaceruje po ogrodzie. Miłość, prostota…

Ale czy nie można było inaczej? Szybciej, więcej, z rozgłosem, realizując siebie? By pomóc tysiącom, by się dorobić, by zabłysnąć?

„Niemało jest dziś ludzi, którzy nie potrafią znaleźć odpowiedzi na pytanie: po co istnieje życie konsekrowane? Po co wybierać taki sposób życia, jeśli jest tyle pilnych potrzeb w sferze działalności charytatywnej i ewangelizacji, których zaspokojenie nie wymaga bynajmniej podejmowania szczególnych zobowiązań życia konsekrowanego? Czy w takim razie nie jest ono swoistym „mamotrawstwem” ludzkich energii, które zgodnie z zasadą wydajności można by wykorzystać dla większego dobra, z korzyścią dla ludzkości i dla Kościoła?

Takie pytania słyszymy coraz częściej, ponieważ są one przejawem utylitarystycznej i technokratycznej kultury, która skłonna jest oceniać wartość rzeczy, a nawet ludzi według kryterium ich bezpośredniej „przydatności”. Ale problem ten istniał zawsze, czego wymownym świadectwem jest ewangeliczny epizod namaszczenia w Betanii: „Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku” (J 12, 3). Judaszowi, który pod pretekstem troski o ubogich ubolewał nad tak wielkim marnotrawstwem, Jezus odpowiedział: „Zostaw ją!” (J 12, 7).

Także dzisiaj jest to właściwa odpowiedź na pytanie o przydatność życia konsekrowanego, które zadaje sobie — czasem w dobrej wierze — wielu ludzi: czy nie można by spożytkować własnego życia w sposób bardziej wydajny i racjonalny z korzyścią dla społeczeństwa? Odpowiedź Jezusa brzmi: „Zostaw ją!”.

Dla tych, którzy otrzymali bezcenny dar szczególnego naśladowania Pana Jezusa, jest oczywiste, że można i należy kochać Go sercem niepodzielnym i że można poświęcić Mu całe życie, a nie tylko niektóre gesty, chwile czy działania. Rozlanie drogocennego olejku — znak czystej miłości, nie podyktowany żadnymi względami „utylitarystycznymi” — jest dowodem bezinteresowności bez granic, która wyraża się przez życie oddane całkowicie miłości Chrystusa i Jego służbie, poświęcone Jego Osobie i Jego Mistycznemu Ciału. Ale właśnie to życie, tak szczodrze „rozlane”, napełnia wonią cały dom. Życie konsekrowane jest dzisiaj tak samo jak w przeszłości cenną ozdobą Domu Bożego, czyli Kościoła.

To, co ludzkim oczom może się wydawać marnotrawstwem, dla człowieka, który w głębi swego serca zachwycił się pięknem i dobrocią Chrystusa, jest oczywistą odpowiedzią miłości, radosnym dziękczynieniem za to, że został dopuszczony do szczególnego poznania Syna i do współudziału w Jego Boskiej misji w świecie. VC 104

„Cóż stałoby się ze światem, gdyby nie było w nim życia zakonnego?” Życie konsekrowane — wbrew wszelkim powierzchownym opiniom o jego przydatności — ma wielkie znaczenie właśnie dlatego, że wyraża nieograniczoną bezinteresowność i miłość, co jest szczególnie doniosłe zwłaszcza w świecie zagrożonym przez zalew spraw nieważnych i przemijających. Gdyby zabrakło tego konkretnego znaku, należałoby się obawiać, że miłość ożywiająca cały Kościół ostygnie, że zbawczy paradoks Ewangelii straci swą ostrość, że «sól» wiary zwietrzeje w świecie ulegającym sekularyzacji. W życiu Kościoła i samego społeczeństwa potrzebni są ludzie zdolni do całkowitego poświęcenia się Bogu i bliźnim dla miłości Boga.

Kościół pod żadnym pozorem nie może wyrzec się życia konsekrowanego, ponieważ ukazuje ono wyraziście jego szczególną naturę „oblubieńczą”. To z niego rodzi się nowy zapał i moc dla głoszenia Ewangelii całemu światu. Potrzebni są bowiem ludzie, którzy będą ukazywać ojcowskie oblicze Boga i macierzyńskie oblicze Kościoła, którzy będą umieli zaryzykować własnym życiem, aby inni mieli życie i nadzieję. Kościół potrzebuje osób konsekrowanych, które zanim jeszcze podejmą służbę w takiej czy innej szlachetnej sprawie, pozwalają się przemienić Bożej łasce i stosują się całkowicie do nakazów Ewangelii.

Cały Kościół otrzymuje ten wielki dar i w postawie wdzięczności stara się go rozwijać, okazując mu szacunek, otaczając go modlitwą i wzywając do przyjęcia go. Ważne jest, aby Biskupi, kapłani i diakoni, przekonani o ewangelicznej wspaniałości tej drogi życia, starali się odkrywać zalążki powołania i pielęgnować je przez głoszenie słowa, rozeznanie i mądre kierownictwo duchowe. Wszyscy wierni powinni się nieustannie modlić za osoby konsekrowane, aby okazując coraz większy zapał i zdolność kochania, przenikały współczesne społeczeństwo drogocenną wonią Chrystusa. Cała chrześcijańska wspólnota — pasterze, świeccy i osoby konsekrowane — jest odpowiedzialna za życie konsekrowane, za przyjęcie i wspomaganie nowych powołań”.

VC 105